Już się pożegnałam.... mój blog był już dość popularny... to było męczące.. czemu?? bo zaczynałam pisać pod czytelników (wymiana numerów GG, maile...).. tutaj nikt mnie nie zna, tu mam "czystą kartę"....
Minął miesiąc... (nawet dłużej) od kiedy nie rozmawiamy z R... On nie chce mnie znac.. dał mi to do zrozumienia nieraz.. ba, do zrozumienia, powiedział to wprost, ale....
ja nie wierzę....
po dośc długim milczeniu, dziś zadzwoniłam do niego, powiedziałam,że kocham,że cieszę się,że nie odłożył słuchawki.. nie usłyszałam tego, o co mi chodziło, ale umiem czytac międzywierszami, a tam znalazły się słowa i o tęsknocie i milości....
jednak usłyszalam też: tak nie może być, nie możemy być razem... i juz nie protestowałam, no bo jak???
kiedy wiem,że ma rację, kiedy nie zrezygnuję dla niego ze wszystkiego....
jestem wygodna, zbyt wygodna....
Dziś odprowadzałam samochod na parking, było już dośc późno, więc z powrotem szłam dość szybko.. i nagle przystanęłam.. zaczęłam oddychac świezym, już letnim powietrzem.... cudnie pachniało...
nie moge doczekac się wakacji...